Zacznę od lampy Krzysia. Kiedy kupowałam ten klosz, mojego synka nie było nawet w planach:). Wybrałam taki, jaki wtedy mi się podobał. I wisiał do wczoraj.
Tak wyglądał przed uszyciem nowego abażuru:
Wybrałam materiał "Sowy nocą" i teraz prezentuje się tak:
Wszyłam gumki z dołu i z góry - dzięki temu można go w każdej
chwili zdjąć do prania.
Jakiś czas temu pokazywałam metamorfozę dwóch lampek - teraz czas na trzecią.
Tak wyglądała goła... chociaż pasowałaby do stylu industrialnego:)
Już znalazła swoje miejsce...
I zrobiłam coś dla mojej maszyny do szycia. Nie byłoby Kącika bez kochanego Łucznika!
Musiałam jakoś okazać wdzięczność poczciwej maszynie. Uszyłam więc nowy pokrowiec, bo stary, z folii PCV, był już bardzo zniszczony. Rozcięłam go nożyczkami, odrysowałam wzór na tkaninie i wszystko pozszywałam. Dzięki temu pasuje idealnie.
Tkaninę połączyłam z od spodu z ocieplaczem; pokrowiec jest
sztywniejszy, grubszy.
I tyle na dziś.
Kochane, dziękuję za Wasze liczne odwiedziny i komentarze - dzięki nim widzę sens prowadzenia tego bloga, a w głowie mam mnóstwo nowych pomysłów! Pozdrawiam!
Ps. Zachęcam do odnawiania rzeczy, które dawno się znudziły. Każdy sposób jest dobry, liczy się tylko efekt!